POWTARZANE CZYTANIE



Jednym z moich ulubionych zajęć, gdy nic nie muszę jest czytanie.

Moja prawie pięcioletnia przerwa w oddawaniu się tej przyjemności związana była ze studiami - naprawdę starałam się dokształcać jak umiałam - wobec czego musiałam zrezygnować z czytania takiej ogromnej ilości książek do jakiej byłam przyzwyczajona - oczywiście mówimy o książkach łatwych, miłych i przyjemnych, a nie książek dotyczących ekonomii, rachunkowości, czy też finansowania przedsiębiorstw.
Premiera Trylogii E.L. James przypadła, gdy zajęta byłam pisaniem mojego projekty dyplomowego. Cierpliwość, którą musiałam się wykazać, aby nie odrywać się od tego co musiałam przeczytać i "przetrawić" do projektu graniczyła z cudem.
Zwłaszcza, że wokół mnie mówiło się tylko o tych książkach. Wiem sama sobie tę dyscyplinę narzuciłam, co nie oznacza że było łatwo.
Jednak po obronieniu dyplomu nic już nie stało mi na drodze, aby zatracić się w czytaniu Trylogii.
Powrót z pracy do domu, zjedzenie czegokolwiek, lampka wina i już do późnej nocy byłam stracona dla świata - musiałam przeczytać to o czym wszyscy mówili, wstydzili się mówić, czy też wyrażali się na ten temat negatywnie.
Wychowana na Harlequinach - grzecznych w miłości, neutralnych seksualnie - abstrahuję, że moje dorastanie było w czasach, gdy o seksie podsłuchiwało się rozmowy dorosłych, bo nikt głośno nam o tym nie mówił - przeżyłam miłe rozczarowanie. Sceny seksu opisane w Trylogii być może różniły się od grzecznej pod kołdrowej miłości, po ciemku i po cichu, ale nie były tak wulgarne i nieprzyzwoite jak niektórzy to mi opisywali - no cóż każdy może mieć swoje zdanie i opinię - a ja nie koniecznie muszę czytać czy słuchać tych, które mi się nie podobają.
Być może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale dla zmęczonego umysłu było to miłe rozluźnienie - w końcu po to jest ta literatura, żeby myśleć intensywnie, jeśli będę chciała poczytać coś bardziej "intelektualnego" sięgnę po Tołstoja czy Stendhala.

Ponieważ zbliżają się święta, a więc i zima - a następnie Walentynki - wszystkie przekazy informacyjne telewizja, radio czy internet przemycają co chwila wiadomość, że w zbliżający się Dzień Zakochanych będzie miał premierę ostatni z Trylogii film o Greyu - Nowe oblicze Greya - postanowiłam w związku z tym przeczytać ponownie wszystkie części Greya.
Zdecydowanie jestem zwolenniczką czytania książek, a następnie oglądania filmów powstałych na ich podstawie. Ale o tym następnym razem :)

Dzisiaj chciałam poruszyć temat dlaczego sięgamy ponownie po jakieś książki?
Dlaczego mamy chęć przeżyć jeszcze raz przygody, które już wiemy jak się zakończą?
Co kieruje nami  przy wyborze kolejny raz tych samych pozycji?

Wiem dlaczego sięgnęłam po Trylogię - wtedy gdy to czytałam robiłam to szybko, wobec czego niezbyt umiem teraz po prawie dwóch latach sobie przypomnieć, o czym będzie i co się będzie działo w trzeciej części filmu o Greyu. Oczywiście nie jest to najistotniejsza sprawa, czy informacja jaką muszę pamiętać, ale chciałam sobie to przeczytać ponownie, choćby dlatego, żeby móc porównać sobie książkę do filmu - a dlaczego nie?

Myślę, że do wielu książek wracamy ze zwykłego sentymentu - i nie ma się czego wstydzić!
Jeśli w trakcie ich czytania powracamy do pięknych wspomnień nie tylko związanych z książką, ale także do okresu, w którym po raz pierwszy sięgnęliśmy po nią - to warto choć na chwilę przenieść się w tamte czasy i znów poczuć się jak wtedy.
Oczywiście nie bez przyczyny czytamy takie książki jakie lubimy, z bohaterami - w których "skórach", czy też w objęciach chcielibyśmy się znaleźć - nawet jeśli złośliwi wytkną mi, że czekam na księcia z bajki - to niech gadają, jeśli w rzeczywistości spotykam facetów zamiast mężczyzn - to wolno mi pomarzyć - bo dlaczego nie?

Kolejną przyczyną, dzięki której powracamy do dawnych lektur - podpowiedziała mi o niej moja przyjaciółka Paulina, gdy dowiedziała się o czym tym razem będę pisać
- to, to że książka się nie zmieniła, ale My na pewno tak!
Nasze dzisiejsze spojrzenie na świat i sprawy z nim związane jest zupełnie inne niż 5, 10 czy 15 lat temu. Rozwijamy się, zmieniamy się i całkiem inaczej spoglądamy na pewne sprawy.
To co kiedyś nas bulwersowało, wywoływało skrajne uczucia - dziś z innej perspektywy życiowej - przyjmujemy zupełnie spokojnie.
To czego kiedyś pragnęliśmy, baliśmy się - dziś już jest albo spełnione, albo zapomniane.
I tu też pewna uwaga - to do czego Ja się odnoszę - jeśli mówimy o literaturze to literatura obyczajowa, fantastyczna, kryminalna i tym podobna. Na pewno nie mówię tu o literaturze faktu, czy też dokumentu - to zupełnie inna "bajka", zdecydowanie inne poglądy i zapatrywania.

Przepięknie opisane powyższe myśli znalazłam w cytacie z książki pod tytułem "Atramentowa krew" napisanej przez Cornelie Funke:
"Zauważyłaś, że książka po kilkakrotnym przeczytaniu staje się o wiele grubsza, niż była? [...]
Jakby za każdym razem coś zostawało pomiędzy kartkami: uczucia, myśli, odgłosy, zapachy...
A gdy po latach zaczynam ją kartkować, odnajdujemy w niej nas samych, młodszych, innych...
Książka przechowuje nas jak zasuszony kwiat; odnajdujemy w niej siebie i jakby nie siebie."

A kolejną serią do której zamierzam na pewno powrócić będzie seria książek Lucy Maud Montgomery o rudowłosej Ani...- ciekawe jakie dziś wzbudzi we mnie uczucia ta rezolutna sierotka ( tak ją pamiętam!) i czy nadal będę ja podziwiała tak jak przed laty...

A czy Wy wracacie do jakichś książek sprzed lat?
Czy macie swoje ulubione "maskotki" wśród książek?

Podobne Posty:

13 komentarze

  1. Ja kiedyś wróciłam do "Dzieci z Bullerbyn" i to nie był dobry pomysł. Najpiękniejsza książka mojego dzieciństwa straciła swój czar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale może po prostu nie czytałaś jej w dobrym momencie? A może po prostu czasami tak jest, że idealizowaliśmy w dzieciństwie pewne książki,a jako dorośli niestety pozbyliśmy się tych wspaniałych dziecięcych naiwności :)

      Usuń
  2. Oczywiście, że wracam do ukochanych książek - łudząc się czasami jakże dziecięcą naiwnością, że może tym razem mój bohater przeżyje...No dobra od początku wiem, że nie, więc chce z nim znów spędzić trochę czasu, zanim znów go zabraknie...Niestety, a może i dobrze, ale zatracam się w świecie, o którym czytam od początku do końca na maxa. Może to moja wrodzona olbrzymia zdolność / przekleństwo empatii, może chęć przeżycia czegoś innego, a może tęsknota za dreszczykiem emocji w moim dość ułożonym życiu. W każdym razie kocham czytać i bardzo często wracam ponownie do ulubionych światów. I przyszedł mi jeszcze do głowy jeden powód takich powrotów. Kolejne części - super , gdy trafiam na jakieś pozycje, które już są wydane w całości - nie trzeba czekać na kolejną część, można chłonąć wszystko na raz. Jest jednak kilka książek, które czytam na bieżąco - i jeśli np po roku jest publikacja drugiej czy trzeciej części, to bardzo często czytam całość od nowa. No i niedługo moje komentarze będą dłuższe od Twoich postów - to może Ty pisz u siebie, a ja komentarz będę pisała na swoim blogu - jako kolejny wpis :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale pokażesz potem co wyszydełkowałaś (trudne słowo) podczas czytania?

      Usuń
    2. No i niestety, podczas gdy przy oglądaniu da się robić na szydełku ( masz -łatwiejsza wersja), to przy czytaniu już nie za bardzo. Można ewentualnie słuchać audiobooków, ale to nie to samo.

      Usuń
    3. Faktycznie z sagami, czy wielotomowymi historiami jak na przykład u Pratchetta - należy mieć wszystkie części pod ręką :) inaczej rodzina będzie musiała chodzić wokół nas na paluszkach :) a co do szydełkowania to musisz poczekać aż Ci córcia podrośnie i może zechce mamusi poczytać :)

      Usuń
  3. Za długa lista "Do przeczytania" żebym wracał do pozycji przeczytanych, ale pracuję nad rozwiązaniem czyli "Kurs szybkiego czytania". Jest taki film "Good Will Hunting" z 1997 roku, po polsku to ... sprawdzam ... "Buntownik z wyboru" i tytułowy bohater czyta książki po prostu przewracając strony. I tak się da! Jak się naumiem i przeczytam wszystko co chcę przeczytać to wtedy będę wracał. Zacznę od "D'Artagnan i trzej muszkieterowie" bo to taka pierwsza książka z dzieciństwa po której dostałem lanie bo podziałała na wyobraźnię. Moją, nie Mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, też żal mi czasu który mogła bym przeznaczyć na nowe tytuły.

      Usuń
    2. Oboje macie rację, tyle że mam wrażenie że czasami za szybko czytałam i nic nie pamiętam :) a z drugiej strony gdy wokół mnie tyle zmian, że po prostu powrót do przeczytanej książki pozwala mi na wyluzowanie - wiem co się stanie, jak się skończy i to daje mi pewnego rodzaju spokój wewnętrzny.

      Usuń
    3. Właśnie jak się nauczysz szybko czytać to będziesz więcej pamiętała z czytania. Ja podniosłem prędkość czytania 3 razy, a na testach odpowiadam z taką samą precyzją na pytania kontrolne.

      Usuń
    4. No to kolejny cel przede mną :)

      Usuń
  4. Rewelacyjny cytat z Cornelii Funke, nigdy go nie słyszałam. Na kindle zostawiam po przeczytaniu sporo książek ale przy tym ile co roku pojawia się nowości nie jestem pewna czy do nich wrócę, tak dużo ciekawych pozycji tak mało czasu do czytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natknęłam się na te cytat, gdy znalazłam w internecie prawdziwą skarbnicę cytatów na stronie "lubimyczytać" - nie zawsze musimy wszystko sami znajdować :) czasami warto skorzystać z wiedzy innych :)

      Usuń

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram