PRZYPADKI CHODZĄ PARAMI - A NIESZCZĘŚCIA SIĘ ZDARZAJĄ...

PRZYPADKI CHODZĄ PARAMI - MARTA RADOMSKA
Książka? Joga? Co wybrać na wieczór? - Takie dylematy w życiu lubię najbardziej

Uwielbiam te momenty w życiu, gdy mogę zanurzyć się w kolejnej historii, która oczywiście jak na dobrą historię kończy się pozytywnie.
Właśnie dlatego tak często sięgam po komedie obyczajowe niezależnie czy pod postacią dobrego filmu, czy też jako książka - dla tego pomyślnego zakończenia.
Generalnie nie lubię się bać - bo trochę jestem takim tchórzem życiowym i to mi w zupełności wystarcza - podjęcie przeze mnie decyzji trwa miesiącami, a często i latami właśnie ze strachu, że się nie uda, że nie podołam i właściwie czy ja naprawdę tego chcę?
Sama nie wiem - lub bardziej wiarygodnie - nie chcę się przyznać dlaczego tak jest, ale jest. Więc po co mam czytać coś, czego będę się bała - nie lubię tego uczucia, dlatego horrory odpadają.
Czasami zdarza mi się sięgnąć po thriller psychologiczny, ale zdarza się to tak rzadko, że zapominam o tym.
Z kolei kryminały przyprawiają mnie o "zawroty głowy" - zbyt niecierpliwie czekam na rozstrzygnięcie sprawy, znalezienie mordercy, że czytam nie uważnie, bo byle szybciej do końca i bardzo dużo szczegółów mi umyka.
A w kryminałach - szczegóły - to podstawa!

Natomiast komedie obyczajowe autorstwa Marty Radomskiej to strzał w dziesiątkę i w mój dobry humor!
Pani Marta jako osoba kochająca bieganie przekazuje nam tę miłość w swoich książkach.
W szalonym tempie zdarzeń po sobie następujących, pomysłów czasami aż ociekających nonsensem, pojawiających się znikąd nieszczęść, rozwiązań niedających się rozwiązać oraz sytuacjach czasami tak absurdalnych, że aż nie do uwierzenia, że ktoś potrafił to wymyślić - a Pani Marta nie tylko potrafi stwarzać nieprawdopodobne opowieści, ale jeszcze na dodatek daje radę przelać je na papier!

"Przypadki chodzą parami " to szósta z kolei książka Marty Radomskiej, a trzecia z serii przygód i "przypadków" bohaterki Majki Kostrzewskiej - właścicielki kwiaciarni, posiadającej brata bliźniaka - Michała, dziewczyny tatuażysty Stevena oraz właścicielki niesfornego kota Lookiego. Ale również nieodłączna przyjaciółka Luizy - wizażystki, zaręczonej z komisarzem Borówą - i pewnie stąd "niezdrowe" pomysły wtrącania się pod przykrywką pomocy policji w ich pracę - niekoniecznie z mądrymi radami.
Wiemy już z poprzednich książek, że cała rodzina Majki uwielbia koty. Na dwa mieszkania (sprytnie połączonych - dla wygody kotków) trzy sztuki tych niesfornych stworzeń to może jeszcze nie takie wielkie zatrzęsienie, lecz na pewno są wszędzie. Gdy więc pewnego dnia Michał w przypływie natchnienia kupuje w sklepie zoologicznym... szczurka Mordka, jednocześnie zadurzając się w ślicznej sprzedawczyni Idzie - no cóż, z tego może powstać cudny galimatias.
W związku z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i przypadków - Majka wraz z Lulu i Idą - nie tylko stwarzają piękny
trójkąt przyjaciółkowy, ale postanawiają wspólnie zacząć poważną pracę nad swoimi ciałami, zwłaszcza nieśmiała Ida - wszak w grupie na siłowni raźniej - skoro na pierwszy rzut oka nasuwa się myśl "Co to za sala tortur"! A jednak sporo w dziewczynach samozaparcia, nadziei, ale mało świadomości, skoro "Przebrnęłyśmy przez konfrontację z dietetykiem, gorzej już nie będzie."
I wszystko by było super, gdyby nie taka Jedna, co nie tylko wchodzi dziewczynom w drogę w życiu i na siłowni - ale na dodatek eksponuje swoje idealne ciało z iście kobiecym wdziękiem i czarem - oczarowując rodzaj męski naokoło, a niejednemu zawracając w głowie i co z tego, że ma już dziewczynę.
A ponieważ bohaterki jak to wszystkie kobiety, pomimo tego, że nie brak im inteligencji - wiarę w siebie i swą urodę mają mocno "zachwianą" - znaczy jak my wszystkie po prostu nie wierzą w swoje piękno - i nie szczególnie lubimy takie, co to wszystko mają na swoim miejscu w "idealnym" kształcie i bez zbędnych lub nieistniejących elementów ciała. Cena za taką niewiarę może być czasami o wiele większa, niż dziewczyny byłyby w stanie zapłacić - trafiając na weekendowy survival treningowy z Olą Nawrocką - trenerką personalną (bohaterką pierwszej serii książek Marty Radomskiej) oraz Agnieszką - dietetyczką, która szczególnie nie przypadła do wiecznie głodnej Lulu.
Wyjazd, w czasie którego dziewczyny miały ćwiczyć fitness, korzystać z basenu i zajadać się zdrowym jedzeniem, jednocześnie uczestnicząc na warsztatach z psychologii oraz medytować - zapowiadał się znakomicie.
Dziewczyny przeświadczone, że "wrócą z niego zrelaksowane, wypoczęte, a także pełne dobrej energii i pozytywnego nastawienia do świata" - zupełnie nie są gotowe na spotkanie z panią Idealną i nieoczekiwanymi komplikacjami życiowymi.
Lecz co, gdy okazuje się, że ten ktoś niby Idealny - wcale nie jest idealny? Jego życie wcale nie jest usłane różami? A wręcz przeciwnie za swoją "idealność" płaci dość wysoką cenę? I co jeśli ten ktoś nagle i niespodziewanie... schodzi z tego świata?!
Oczywiście ta historia nie może się obyć, bez choćby kilku śladów, dzięki którym śmierć - zostaje jakoś dziwnie może wyglądać na morderstwo, a zajęte morderczymi treningami dziewczyny mogą stać się pierwszymi podejrzanymi...
I wszystko działoby się zgodnie z planem, gdyby nagle trup "idealny" nie okazał się żywy...
Według mnie Marta Radomska w swojej książce zaprzecza dość popularnej tezie, że jak człowiek jest zmęczony (a można być zmęczoną po tak intensywnych ćwiczeniach) to do głowy mu nie będą przychodziły dziwne myśli i pomysły - bohaterkom zdarza się to nagminnie i nieprzerwanie.
Oczywiście autorka nie zostawia nas z niewyjaśnioną sprawą śmierci - nie śmierci, a porwanie... - pomaga dwojgu ludziom porozmawiać...

Gdy Wydawnictwo Czwarta Strona na Instagramie opublikowała w środę 29 stycznia - premierę książki "Przypadki chodzą parami" - skomentowałam, że u mnie już jest w trakcie czytania!
W odpowiedzi zaproponowali, żebym napisała, która część najbardziej mi się podobała! - Ale tego nie da się powiedzieć! 

Wszystkie trzy książki z serii o Majce (jak i poprzednie z Olą) są przecudowne.
I aż żal, że tak szybko się je czyta, a potem tęskni i czeka na kolejną książkę Marty Radomskiej.

Choć mam parę "zarzutów" wobec Pani Marty - ja i moje koty! A wszystko dzięki piosence "Testosteron" którą śpiewa przecudowna Kayah - a którą usłyszałam w trakcie czytania "Przypadków".
Kayah co prawda oskarżała mężczyzn, ja oskarżam Martę Radomską!
Marto - oskarżam Cię, za:
- rozciągnięte usta - od ucha do ucha :)
- ból żuchwy - od ciągłego uśmiechu :)
- śmiech przez łzy - nie mogłam czytać, bo literek nie widziałam :)
- głośny śmiech, gdy za ścianą sąsiedzi kładli się już spać :)
- pracujące ze śmiechu, aż do bólu - mięśnie brzucha :)
A kotki Mika i Tola - oskarżają Cię, za:
- odwrócenie uwagi ich Służącej od ich kocich potrzeb -  musiała trzymać książkę i nie mogła głaskać jednocześnie dwóch na raz :)
- przeoczenie przez Nią paru kolacji na czas - a wiadomo jak kotki na ciągłej diecie, to ciągle głodne :)
- i te niepohamowane drgnięcia ciała Służącej, gdy
czytając bezustannie się śmiała  - spać się w spokoju nie dało :)

Szkoda, że to była już ostatnia książka z serii przygód o Majce - człowiek tak szybko przyzwyczaja się do fajnych bohaterów, lecz mam nadzieję, że kolejna książka da nam możliwość poznania kolejnej cudownej dziewczyny. A Maja, podobnie jak i Ola powróci gdzieś jeszcze kolejnych książkach Marty Radomskiej.

Podobne Posty:

1 komentarze

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram