ŁZY POPŁYNĘŁY... JAK DOBRZE...

"Nie musisz udawać, że jesteś silny,
nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze,
nie martw się tym, co pomyślą inni,
jeśli musisz, płacz - to dobrze wypłakać łzy do końca
(tylko wtedy wróci uśmiech)."
"Być jak płynąca rzeka" Paulo Coelho
Dla każdego z nas przychodzi taki moment w życiu, gdy to, co w nas zbiera się dniami, miesiącami, latami - pragnie wydobyć się na zewnątrz.
Skrzętnie ukrywane pragnienia, których nie zrealizowaliśmy - w tym momencie nie ma znaczenia z jakiego powodu nie zostały zrealizowane, porażki, które przeżyliśmy,
a ich nie "wykrzyczeliśmy", obawy, od lat nagromadzone w naszych umysłach - zarówno te jak najbardziej realistyczne, jak i te urojone - to wszystko zgromadzone
w naszym wewnętrznym zbiorniku "głowie" - przerwie tamę i wyleje się w formie łez, potoku, którego nie zatrzyma już nic i nikt.
Bo tak naprawdę emocji nie można w nieskończoność w sobie "gromadzić", tłumimy je, by móc normalnie funkcjonować, bo to tylko jeden problem, obawa, nieprzyjemność, aż nazbiera się z tego niezły balast.
Bardzo często jest tak, że życie spokojnie płynie, gdy następuje moment kumulacji
i następuje katastrofa za katastrofą, a problem goni problem, i wtedy mówimy,
że "świat nam się wali", ponieważ na wszystkich polach osobistym, zawodowym - dzieje się źle.
To dobrze, gdy pozwolimy sobie wtedy na płacz - uwalniając łzy - uwolnimy się
z wszelkich napięć, niepokojów, przywrócimy równowagę, a w wielu przypadkach ochronimy się nawet przed depresją.
Ale to nie jest tylko tak, że płaczemy ze smutku, czy z bólu. Równie często płaczemy ze śmiechu, czy odczuwanego szczęścia - w każdym z tych przypadków nasze łzy są inne, tak jak inne są uczucia, wywołujące je u nas.
Zadziwiające jest w nas to, że nie potrafimy poddać się temu pragnieniu, a przecież to taka sama emocja jak śmiech - a jakoś nie wstydzimy się śmiać wśród ludzi. 

"Trzeba być silnym, żeby płakać. A jeszcze silniejszym, żeby dać innym zobaczyć te łzy."
Regina Brett - "Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu"
Z jakiegoś dziwnego powodu społecznie nieakceptowalne jest pokazywanie łez publicznie - oprócz zdarzeń szczególnych takich jak narodziny, śmierć czy ślub.
Być może bierze się to stąd, że sami przed sobą "wstydzimy się", gdy poddajemy się temu pragnieniu. Dlatego najczęściej płaczemy w ukryciu, na osobności... nie chcemy swym płaczem krępować innych osób. W zasadzie prawda jest taka, że nie potrafimy się zachować i nie wiemy co zrobić, widząc jak ktoś płacze - nie wiemy, czy chce od nas jakiejś reakcji, czy nie będzie źle postrzegane, gdy płaczącego przytulimy, czy odwrócimy jego uwagę zmieniając temat.

"Kiedy silna kobieta płacze, wówczas łzy wypływają z najgłębszych i najciemniejszych zakamarków jej duszy."
Nora Roberts - "Niebo Montany"
Bardzo długo wstrzymywałam w sobie potrzebę płaczu. Nie wiem z jakiego powodu, ale wydawało mi się, że nie mam jeszcze w życiu tak źle, a problemy nie są nie do ogarnięcia, żebym musiała poddać się tej słabości. Właściwie to nawet nie rozumiem dlaczego wmówiłam sobie, że to słabość?!
Za każdym razem, gdy poddawałam się i pozwalałam płynąć łzom, mówiłam sobie samej: "Czemu ryczysz, przecież będzie dobrze, wszystko się ułoży itp".
Zasadniczo to trudno jest przyznać się samej przed sobą, że nie dam rady już więcej "wziąć" na swoje barki, bo przecież ja jestem silną kobietą - daję sobie radę ze wszystkim i wszystkimi! To jest coraz silniejszy w naszej kulturze stereotyp silnej kobiety, która nie ma czasu, ani nie pozwala sobie na roztkliwianie, tylko każdego dnia "MUSI" zrealizować wszystkie zadania i cele, spisane w kalendarzu, planerze.
Bzdura totalna - okłamywałam sama siebie!
I zaczęłam PŁAKAĆ!

Oczywiście to nie jest tak, że przez wiele lat nie płakałam - płakałam, tylko to był płacz bezsilny.
Płakałam, a prawdopodobnie użalałam się nad sobą nie myśląc w ogóle skąd i dlaczego te łzy się wzięły, i nic z tym nie robiłam. Więc ten płacz nie przynosił mi ulgi, bo tylko uspokojenie i wiedza co się opłakuje - pomoże w zrozumieniu własnych uczuć i problemów. Ani uczucia, ani problemy nie znikną jeśli sobie popłaczemy, ale łzy spowodują, że poczujemy się lepiej. Łzy pomogą uwolnić z naszego ciała hormony stresu, a gdy pozbędziemy się napięcia nasz umysł będzie w stanie poradzić sobie z każdą przeszkodą.
W ostatnim czasie, gdy musiałam podjąć radykalną i ostateczną decyzję w sprawie własnego zdrowia i życia - przyjęłam swoje postanowienie całkowicie spokojnie i bez łez.
Poprzednim razem, gdy przygotowywałam się do operacji - przepłakałam godziny.
Nie było w tym żadnego sensu - ale tylko tak umiałam poradzić sobie ze stresem, niepewnością, strachem.
Tym razem wiedziałam nie tylko co mnie czeka, ale miałam czas się przygotować - dlatego nie płakałam. Po poprzedniej operacji jej przyczyna powróciła szybciej niż się tego spodziewałam, ale już rozpoczęłam studia, które bardzo chciałam skończyć, więc decyzję odsuwałam tak długo jak to było możliwe.
Gdy już skończyłam studia, okazało się, że ja nie mam "czasu" na chorobę, więc cierpiąc na własne życzenie, udawało mi się przesuwać termin na "dobry" czas.
Życie jak to życie, udowodniło mi po raz kolejny, że nie ma dobrego czasu - najlepszy czas to TERAZ! Kiepskie samopoczucie, nieustający ból, wykryta cukrzyca nie pozwoliły mi już odsuwać tego co było nieuniknione, a właściwie bardzo mi przeszkadzało w zwykłym codziennym życiu. Decyzja podjęta natychmiast, kroki podjęte bezzwłocznie, spowodowały, że nie był już możliwości odwrotu - moje otoczenie zostało z dnia na dzień postawione w sytuacji, że mnie nie ma i muszą sobie z tym poradzić.
Ja także z dnia na dzień musiałam poradzić sobie w tej sytuacji.
Samotna kobieta staje przed niemożliwością podejmowania codziennych prozaicznych wydawało by się czynności, jak zakupy, gotowanie, sprzątanie.
No jak to tak? Ja zawsze wszystko sama - a tu nagle muszę nauczyć się nawet nie proszenia o pomoc, lecz nauczenia się tak normalnej wydaje się rzeczy jak przyjmowanie pomocy. Życie pokazało mi, że wcale nie jestem samotną kobietą, ponieważ wokół mnie jest mnóstwo życzliwych mi ludzi, chętnych do pomocy, pragnących wspierać mnie w tych trudnych momentach.

"Do oczu napłynęły mi łzy, spływały po rzęsach i po policzkach. Byłam taka zmęczona walką. Zmęczona bólem. Zmęczona poczuciem winy, które nigdy nie da mi spokoju. I żalem z powodu niemożności zmiany tego, co się już stało.
Nie chciałam tego życia."

Rebeca Donovan - "Biorąc oddech"
Płakałam i płaczę dziś prawie każdego dnia i jest mi z tym bardzo dobrze.
Łzy oczyszczają mój umysł, dając mi możliwość jasnego spojrzenia na wiele dręczących mnie spraw. To "dobre" łzy.
Od miesiąca, gdy pozwoliłam sobie skupić się tylko na samej sobie i zawalczyć o lepsze życie, gdy nie zajmują mnie sprawy zawodowe, a oprócz czasu poświęconego z dala na pomoc babci - moja codzienność wypełniona jest myśleniem o sobie, o moim życiu tym dawnym i tym, które chciałabym mieć w przyszłości - snuję plany i cele, wymyślam nowe marzenia.
Unieruchomiona przez czas rekonwalescencji w domu, czasie spędzanym na nie tak całkiem bezmyślnym gapieniu się na sufit w sypialni - bez zagłuszaczy w postaci telewizji, internetu - dopuściłam do siebie myślenie. Wyciągam wnioski oraz godzę się z przeszłością, uzdrawiam to co w duszy gniotło, pozwalam sobie zapomnieć to co bolało. Przypominam sobie za to, co było dobre, to co odsunęłam w głąb własnej podświadomości - skupiając się i pamiętając tylko to, co było przykre i złe.
Płaczę, że tak długo zajęło mi pogodzenie się pewnym osobami, rzeczami, sytuacjami - tyle zmarnowanych chwil i czasu, na rozpamiętywaniu, myśleniu, nad tym, na co nie miałam wpływu lub co po prostu zepsułam, nad tym co minęło.
Płakałam jednocześnie śmiejąc się z ulgi i szczęścia, gdy ostateczny wynik po operacji nie okazał się taki zły - jak już zdążyłam sobie w mojej głowie wyobrazić.
Będę płakać, gdy już ostatecznie rozprawię się z największym bólem mojego życia - moim ojcem.
Teraz już wiem - płacz nie jest zły - gdy potrafimy łzy zamienić w kryształy postanowień, życzeń, marzeń...
A jak śpiewa Stare Dobre Małżeństwo - Wiersz o płaczu:
"Kto umie płakać,
- umie kochać.
I umie nienawidzić.
Kto umie płakać
- umie być człowiekiem.
Kto płakać umie
- nie wstydzi się łez."


Ps. Post powstał zainspirowany tekstem  Krystyny Romanowskiej "Dlaczego łzy są dobre?" z czerwcowego miesięcznika "PANI"





Podobne Posty:

2 komentarze

  1. Mi samej oko się zaszkliło gdy doszłam do końca tekstu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tylko z radości :) Jeśli płaczemy to znaczy, że wiemy jakie to dla nas dobre.

      Usuń

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram