SPRINTEM DOGONIĆ MARZENIA, BO CZAS NIE CZEKA - WPROST PRZECIWNIE - UCIEKA...


RECENZJA SPRINTEM DO MARZEŃ

Dzień za dniem ucieka nam nasz drogocenny czas... a my?
Nie wiadomo kiedy, ale właśnie nadszedł maj, wiosna rozkwitła na każdym skwerze, łące, parku 
i u mnie na balkonie również :)
Dni stają się coraz dłuższe, słońce dopieszcza nas swoimi promieniami - ale wcale nie mam wrażenia, że mam więcej czasu. 
Wprost przeciwnie nie wiem, kiedy on mija - oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, 
że w ostatnim czasie bardzo dużo pracuję i ciągle mam wrażenie nawarstwiania się kolejnych rzeczy do zrobienia, a nie malejącej ich liczby.
Praca, dom, obowiązki - wszystko to robię w biegu, a czasami i bez oddechu :)
Zapomniałam już jak to jest tkwić bezczynnie przed telewizorem, ganiać z aparatem w ręku, 
czy z książką zapomnieć o całym świecie :(
Lecz nie do końca to jest tak, że nie fotografuję, czy też nie czytam... był piękny długi majowy weekend, gdzie miałam choć "w kratkę", ale szansę na popstrykanie rozbuchanej wiosny :)
A jeśli chodzi o czytanie - to ostatnio miałam szansę odbyć kilkugodzinną jazdę tam i z powrotem do Luksemburga - a ponieważ za kierownicą siedział ktoś inny niż ja, ktoś kogo na pewno nie powinnam pouczać jak się prowadzi auto, czy też co się dzieje na drodze, nie żebym mu nie ufała ;)
(wyjaśniam - nie mam na myśli moich umiejętności prowadzenia auta, tylko zwykłe babskie czepianie się i komentowanie :) ) 
- mogłam z czystym sumieniem oddać się cudownej możliwości spędzenia tego czasu na czytaniu.
I w ten wspaniały sposób pomimo tego, że nabyłam drugą powieści Marty Radomskiej "Sprintem do marzeń" już w dzień jej ukazania się w księgarniach, czyli 15 lutego - przeczytałam ją 
z dwumiesięcznym opóźnieniem :) ale w końcu najważniejsze jest to, że przeczytałam :)
Czekałam na tę książkę niecierpliwie już w momencie przeczytania jej pierwszej części "Maraton do szczęścia", ponieważ tak wspaniale stworzone postacie nie mogły się nie pojawić w kolejnej książce - zwłaszcza, że tak naprawdę to mam wrażenie, że nie do końca są to wymyśleni bohaterowie -
daję głowę, że każdy z nas ma w swoim otoczeniu kogoś tak zwariowanego jak Ola, zrównoważonego jak Łukasz, czy też wykazującego zadziwiający "stoicyzm" Dareczka :)
Oczywiście nie pomijajmy zwierzaków :) do psa Dragona dołączył kot Behemot - i tu każdy posiadacz kota czy też psa odnajdzie podobieństwo nie tylko w zachowaniach, ale także 
w nawykach stworów do własnego pupila posiadanego w domu - co tylko potwierdza moje przypuszczenia, że z pewnymi nawykami moich kotów nie warto walczyć, inni też tak mają ;)
Jak zwykle bohaterowie nie zawodzą jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie - mężczyźni mało mówią, kobiety wymyślają i dopowiadają niestworzone historie, teorie do ich działań, czy też zaniechania działań. 
Pani Marta mistrzowskim sprintem przebiega od jednej sytuacji pełnej humoru, do drugiej nasyconej dramatyzmem :)
No bo, czyż kobieta nie powinna dramatyzować, gdy jej ukochany odnawia kontakt z kimś z kim, jak się okazuje w przeszłości miał pewne plany... i nie ma znaczenia, że były to plany czysto zawodowe, a kto powiedział, że ta druga strona również "miała" tylko plany zawodowe na myśli?! A i jeszcze jednej wydaje się, że własny mąż "zaczyna" ją zaniedbywać na rzecz tej trzeciej - skoro mężowi podoba się taka wysportowana biegaczka - a sama raczej w genach nie otrzymała daru, ani ochoty do tak "ekstremalnego" sportu jakim jest bieganie - tu sama ją rozumiem, też tego daru nie posiadam :)
Co jak co, ale my kobiety wiemy swoje, zwłaszcza, że jak zwykle nawet jeśli jesteśmy posiadaczkami może nie koniecznie super wysportowanego ciała, ale takiego w sam raz (każda ma inną definicję na "w sam raz" :) ), ładnej cery, a i inteligencji nam nie brakuje - to i tak zawsze będziemy wszystkim naokoło wmawiały jakie to my "niedoskonałe" jesteśmy!!
O rany, tu nawet tłum psychoterapeutów nie pomoże, a dwanaście prac Heraklesa - to przy tym "bułka z masłem" :) 
Oczywiście nie mogę i nie chcę Wam opowiedzieć całej historii, ale gdy w pewnym momencie obie zaprzyjaźnione bohaterki - snujące całkiem nie "przyjazne" pomysły wobec według nich rywalki - znajdują tę trzecią (a właściwie znajduje pies-bies - no, bo która kobieta właziłaby tam, gdzie nie ma potrzeby ;) ) w krzakach często odwiedzanego parku, to sytuacja staje się nie tylko nieciekawa, ale również nieprzyjemna. Zwłaszcza, że ta trzecia jest już trupem... 
I tu pojawiają się ciekawe myśli naszych bohaterek - skoro myślałam, żeby jej zrobić krzywdę, nawet wymyślałam sposoby pozbycia się "rywalki" - to czy już jestem winna?...

No i parę słów o tych kochanych, niedomyślnych mężczyznach :) 
Ja rozumiem, że Stwórca tworząc pierwszego mężczyznę nie mógł przewidzieć, że robi mu krzywdę nie dając daru jasnowidzenia :) czyli czytania w kobiecym głowach oraz rozumienia kobiecej logiki!
 Ale różne źródła podają, że homo sapiens istnieje już jakieś 200 tysięcy lat... no to według mnie wystarczająco dużo czasu, by Panowie mogli sobie te dary wypracować  - zwłaszcza, że w przeciwieństwie do wielu kobiet  (choć jak zwykle i tu zdarzają się wyjątki) każdą nowość technologiczną poznają i rozumieją z prędkością światła...
 a nas kobiet za nic nie mogą pojąć :)
Tak więc męscy bohaterowie za grosz nie rozumieją postępowania, milczenia, czy też działań swoich kochanych kobiet - wszystko jak zwykle należy im tłumaczyć, i nie denerwować się, że mają zupełnie inne zdanie na ten temat, ba Oni nawet nie widzą problemu tam, gdzie bohaterki widzą sytuację w najczarniejszych barwach i bez szans z jej wyjścia :) 
Bo kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa... ciekawe jakim cudem spotkaliśmy się na Ziemi?!...

Tak jak w przypadku "Maratonu..." tak i tu Autorka genialnie prowadzi nas przez tę historię, czytelnik do prawie, ba mało powiedziane, do samego końca nie wie kto jest winien!!!
Ale miałam wrażenie, że zupełnie mi to nie przeszkadzało :) - tyle po drodze działo się ciekawego i śmiesznego w życiu bohaterów, że wcale nie chciałam się dowiedzieć kto zabił, bo to oznaczałoby koniec tej historii :( 

Na okładce książki jest opis:
"Po debiutanckim "Maratonie do szczęścia" Marta Radomska nie zwalnia tempa.
"Sprintem do marzeń" to pełna humoru powieść, a po jej lekturze padniesz ze śmiechu!" 
Po "Maratonie..." napisałam, że autor tej notatki powiedział za mało, po przeczytaniu "Sprintem..." muszę powiedzieć, że w tym przypadku autor powyższych słów się pomylił :) 
Nie po lekturze, ale już w trakcie jej czytania można paść ze śmiechu - czego oczywiście nikomu nie życzę, bo oznaczałoby to przerwę w trakcie czytania - a tego sprintu czytelniczego nie należy przerywać :)
Jedyną niedogodnością przy czytaniu tej książki w samochodzie, a nie w zaciszu własnej kanapy był brak możliwości reagowania z mojej strony - po prostu nie chciałam nikogo rozpraszać moimi wybuchami śmiechu :) 
Z niecierpliwością więc czekam na kolejną powieść pani Marty Radomskiej "Biegiem po miłość", bo czy to będzie znaczyło, że w końcu bohaterka pobiegnie w maratonie, pytanie tylko w jakim? - do trzech razy sztuka, może tym razem uda mi się ją przeczytać natychmiast po ukazaniu 
- byle nie w biegu :)

A jeśli jeszcze nie macie tej książki, a zaciekawiłam Was to poniżej kilka przydatnych linków, gdzie można ją nabyć :)

Podobne Posty:

0 komentarze

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram