ODPOWIEDNI CZAS... KIEDY?!

 
NIC NIE ZDARZA SIĘ DWA RAZY
Jesień 2013 - Kórnik- pomnik Wisławy Szymborskiej i kota :)

"Kto nie chce, kiedy może, 

ten nie będzie mógł, kiedy będzie chciał" 

te słowa Winstona Churchilla prześladują mnie dziś od rana. 
Czy faktycznie wiemy, co jest dla nas dobre i kiedy jest na to najlepszy czas? Dlaczego tak często zwlekamy z podjęciem decyzji? Czy rację mają Ci, którzy twierdzą, że jesteśmy gotowi, że powinniśmy coś zrobić tu i teraz, a nie odwlekać na znany wszystkim czas "za chwilę..."
Każdy z nas wielokrotnie w swoim życiu podejmował/podejmuje decyzje - te codzienne proste, jak i te niecodzienne trudniejsze, ale mające wpływ nie tylko na naszą teraźniejszość, ale i przyszłość.
Pamiętam z dzieciństwa, że często się buntowałam (choć tylko w głowie) przeciwko decyzjom podejmowanym przez moją babcię, mamę - nie w smak było mi to, co one dla mnie wymyśliły - no bo dlaczego to one wiedziały czego chcę, co mi się podoba? W końcu to ja miałam swoje potrzeby i pragnienia, o których one zazwyczaj nic nie wiedziały.
To były zupełnie inne czasy - inaczej wychowywało się dzieci - być może w innych domach było odmiennie, ale moja mama wychowywała całą naszą czwórkę tylko przy pomocy swojej mamy - nie było więc czasu, a może też nie umiała ze mną o tym porozmawiać. Z drugiej strony mama zawsze była bardzo wycofaną z życia osobą - dom, praca, dzieci - tylko wokół tego kręcił jej się świat. Jej marzeniem było, żebyśmy dorośli, pozakładali rodziny i mieszkali na tyle blisko, żeby każdego z nas mogłaby odwiedzać - przyjeżdżając rowerem. Niestety życie potrafi spłatać każdemu z nas figla - na czwórkę dzieci - był taki moment - żadne z nas nie mieszkało w pobliżu, odległość ponad 150 kilometrów nie pozwalała na częsty kontakt, oprócz tego telefonicznego.
Czy to planowaliśmy, przewidywaliśmy, czy o tym marzyliśmy? - Nie.
Po prostu w pewnym momencie dwójka z nas poszła na studia, potem do pracy, poznali nowych ludzi, zakochali się i już nie widzieli powodu dla którego mieliby wrócić do naszego małego miasteczka.
Ja przez dłuższy czas myślałam, że jednak zostanę w rodzinnym domu - właściwie, zupełnie nie myślałam o tym, żeby wyjechać - miałam pracę, swoje miejsce w domu, książki, przyjaciół...
Jednak, gdy jeden z elementów życiowej układanki został zakłócony - straciłam pracę - to nadszedł dla mnie czas, gdy musiałam (a właściwie już chciałam) zacząć podejmować decyzje o swoim życiu - co teraz, co dalej mam robić?
I wtedy zrozumiałam, że człowiek dopiero zaczyna być tak naprawdę dorosły - gdy musi sam podejmować decyzje o swoich ścieżkach życia, gdy już tylko ode mnie zależy, gdzie będę mieszkać, pracować, żyć...
A to jest jedna z tych rzeczy w życiu - która może człowieka przerażać...
Bo co, jeśli podejmę nie taką decyzję jak należy, co się stanie gdy wybrana przeze mnie droga nie będzie odpowiednia, co jeśli moje wybory nie doprowadzą mnie tam, gdzie chcę być
- i czy ja wiem dokładnie, gdzie chcę być, co robić - czego pragnę i do czego dążę?
I nagle nachodzi człowieka taka refleksja - jak cudownie było, gdy to inni musieli podjąć za nas decyzję, to oni musieli borykać się z tymi wszystkimi dylematami i wahaniami... i dlaczego mi się to nie podobało?!
Jakieś dwadzieścia lat dorosłego bytu zajęło mi pojęcie życiowej prawdy - NIC SIĘ NIE STANIE jeśli zbłądzę, jeśli podejmę nieodpowiednią decyzję!
Zawsze, ale to zawsze możemy zmienić zdanie i zacząć od nowa, bo ludzką rzeczą jest błądzić, ale głupotą jest przestać szukać.
Oczywiście są decyzje i sytuacje, gdzie czas gra bardzo istotną rolę, ale odkładając je na później zazwyczaj kierujemy się wyższymi celami życiowymi - ustalenie priorytetów w życiu to też specyfika dorosłego podejścia do spraw. Naturalnie musimy wziąć pod uwagę, że pewne odłożone decyzje, może nam w przyszłości już nie udać się zrealizować, choć podobno nie ma sytuacji bez wyjścia, należy tylko wziąć i skorygować nasze plany.
Czy zatem należy żałować tego co nam się nie udało w życiu spełnić, czy po prostu zmodyfikujmy nasze marzenia i patrzmy z nadzieją i nowymi pomysłami w przyszłość?!
Z czasem zrozumiałam także jeszcze jedną istotną sprawę - nasze marzenia zmieniają się z czasem dokładnie tak samo jak zmieniamy się my.
To już nie tylko kwestia fizyczności - trudno nosić tę samą sukienkę w wieku 40 lat, jak wtedy gdy się miało14 lat - choć znalazłabym w moim otoczeniu parę osób, które nawet jeśli nie noszą - to przechowują po 20, 30 lat jakieś ubrania związane z przeszłością. Choć znam także parę szczęśliwych kobiet, które mieszczą się jeszcze w takie rzeczy - no cóż, nie każdemu po równo szczęścia się dostało :)
Zdecydowanie nasze marzenia zmieniają się również z innego powodu - zmieniają się nasze potrzeby duchowe, rozwijamy nasze zainteresowania, poznajemy nowe rzeczy - i nie bez znaczenia pozostaje tu ścisły związek również z postępem technologicznym.
Oczywiście płacimy za to swoją cenę - kiedyś gdy człowiek czegoś nie wiedział, a bardzo chciał się tego dowiedzieć musiał poprosić innego człowieka o wytłumaczenie - w ten sposób musiał złamać własną nieśmiałość,  tak nawiązywała się rozmowa, czasami przyjaźń - nie tylko nie zostawaliśmy sami ze swoimi pytaniami, ale również poznawaliśmy nowych ludzi.
Dziś, gdy czegoś  nie wiemy już nie musimy prosić innych o pomoc - wystarczy "wejść" w internet - a odpowiedzi właściwie same nam się pojawią, gdy tylko zaczniemy wpisywać poszczególne pytania. Naturalnie otrzymamy wszystkie odpowiedzi na nasze pytania, tylko czy dzięki temu, że już tak wiele wiemy - zyskujemy jakieś dodatkowe "dobro"?
Więc, czy to do końca jest tak, że jeśli czegoś nie zrobiliśmy w odpowiednim czasie to pozostajemy na "straconej" pozycji życiowej.
Czy jeśli nie zdążyłam czegoś w swoim życiu zrobić, doświadczyć - to jestem gorsza, niepełna, niespełniona?
Myślę, że nigdy nie powinniśmy myśleć o sobie w ten sposób, jeśli nie zrobiłam tego, kiedy mogłam to znaczy tylko, że nie było to zapisane na moich kartach życia.
I nigdy, ale to przenigdy nie powinnyśmy tego żałować!
Bez sensu jest wyrzucać samemu sobie - rzeczy, sytuacji, chwili, które już minęły i nie wrócą, i na które już dawno przestaliśmy mieć jakikolwiek wpływ.
Powtarzając za jedną z moich ulubionych poetek Wisławą Szymborską:

"Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
(...)."

A więc dlaczego nie puścić w niepamięć straconych chwil, nadziei, marzeń?!
Odeszły - nie wrócą, czas pomyśleć o nowych :)

Podobne Posty:

0 komentarze

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram