RÓWNOWAGA TO PODSTAWA NIE TYLKO W JODZE

Świetnie uchwycony przez Justynę G. moment, gdy kończy mi się równowaga :)
 Za mną kilka zajęć z jogi :) i to co sprawia mi największą trudność - oczywiście oprócz opornego ciała - to utrzymanie równowagi.
Pozycje, które muszę utrzymać na jednej nodze są dla mnie zdecydowanie mało osiągalne :(
zresztą tak samo jak jeszcze parę innych.
Jednak nie poddaję się i kiedyś uda mi się zrównoważyć zarówno ciało, jak i umysł :)
Natomiast dobrze wiem, że równowaga przede wszystkim musi być w naszym życiu 
- niby wiem, a nie stosuję :(
Dlaczego więc nie stosuję? W czym tkwi mój problem?
Dzięki bratu pewnego dnia (być może zupełnie nieświadomie - po latach pracy NA PEWNO nieświadomie) weszłam na drogę Księgowości - jak się okazało droga wprost dla mnie wymarzona :)
No bo, ładnie dokumenty poukładać,  chronologicznie po księgować, poskładać wszystkie dane
w Wynik - to wprost wymarzona praca dla mnie jak się okazało - pedantki nie tylko domowej.
Nigdy nie przeszkadzało mi, że powtarzalnie miesiąc w miesiąc robię to samo - rodzina i przyjaciele nauczeni przez lata, że przed 20-tym to lepiej się do mnie nie odzywać (niby wiem co mam robić, a i tak ciągle jakaś obawa, że nie zdążę :) ) - a po 20-tym to najlepiej proponować mi spacery w plenerze, zabawę z dzieciaczkami, wyprawę do IKEI, czy też ostatnio odkrytej JUCCI, żebym mogła odreagować :)
Oczywiście, jeśli tylko pogoda sprzyja to najbardziej pomaga mi zawsze wyjście na polowanie
z aparatem fotograficznym - dlatego tak tęsknie do wiosny z całą jej wspaniałą, świeżą paletą kolorów - zieleń, która mnie uspakaja, czerwonych, żółtych, pomarańczowych wiosennych kwiatów, dzięki którym mam uśmiech na twarzy, a nawet bieli - przebiśniegów, śnieżyc czy choćby bratków, która mnie oczyszcza.
Nawet niebo wydaje się bardziej błękitne wiosną, niż w innych porach roku - choć to pewnie moje optymistyczne spojrzenie je sobie podkoloryzowuje :)
I wszystko szło dobrze, to znaczy po mojej myśli - do momentu, gdy całkiem niepostrzeżenie
w pracy zaczęły się dla mnie zmiany. Mając określoną liczbę obowiązków i zajęć, które spokojnie wykonywałam na czas i bez stresu - wymyśliłam sobie, że spełnię kolejne marzenie...
i poszłam na studia.
I żeby nikogo nie zmyliła moja intencja - studia robiłam dla siebie, po to żebym była w stanie lepiej zrozumieć wszystkie mechanizmy księgowo-podatkowe występujące lub mogące wystąpić w działalności firmy.
Nigdy studia nie oznaczały dla mnie kroku w podniesieniu swoich kwalifikacji - chciałam wiedzieć więcej, tak zwyczajnie i po prostu.
Jeszcze dobrze nie skończyłam pierwszej części studiów - pamiętam była wiosna! - jak już dołożyli mi w pracy roboty - coś na kształt "Wie więcej - to da rady". Po licencjacie zajarzyłam, że ja swoje wiedziałam, a inni odebrali to chyba na opak - i dostałam awans - niby to w nagrodę ;)
Żadna w sumie wielka zmiana się nie dokonała - robiłam to co robiłam do tej pory - tylko już głupio było się przyznać, że się czegoś nie wie. Na szczęście zawsze podporą merytoryczną ostatecznie była dla mnie szefowa - poszukać, poczytać to jedno, ale usłyszeć potwierdzenie swoich twierdzeń to druga sprawa.
Tak sobie pracując i kończąc studia - pomyślałam, że teraz to już z górki - skończę studia zostanie tylko praca, no i przyjemności. Nic bardziej mylnego!
Jeszcze nie minął rok od skończenia studiów - gdy kolejna przygoda w moim życiu zawodowym powoduje totalny chaos w mojej głowie - i znowu wiosną! - to kolejny awans!
I jeśli w tym momencie myślicie sobie "Czemu ona panikuje - awans to nic złego"
to muszę Wam sprostować myśli :)
Awans w moim przypadku to dołożenie mi nie tylko kolejnych obowiązków (z tymi co mam nie wyrabiam się w przepisowych 8 godzinach dziennie, 5 razy w tygodniu, a jeszcze dodatkowe?!),
ale także mega odpowiedzialności.
No dobra, żeby nie było, nikt mnie siłą do tego nie przymuszał, nikt nie stawiał żadnych warunków - po prostu padła propozycja - i sama się na to zgodziłam.
Dlaczego? - dziś jeszcze nie umiem na to odpowiedzieć :(
Wiele się czyta, a także mówi o tym, że należy się rozwijać zawodowo, mieć aspiracje dotyczące ścieżki zawodowej itp. a jednocześnie mieć spełnione życie rodzinne. A co jeśli się tego nie ma?!
Co jeśli moim pragnieniem jest dobrze wykonywać moją pracę, a następnie po 8 godzinach pójść do domu i rozwijać swoje hobby, spotykać się z przyjaciółmi, poznawać nowe miejsca i ludzi?
Równowaga zostaje zachwiana, gdy zamiast przyjaciół wybieram kolejną godzinę na spędzenie czasu w pracy - bo termin goni, a tyle jeszcze do zrobienia!
Nie oszukujmy się nie znam ludzi, którzy osiągnęli sukces, czy to w życiu zawodowym,
czy w życiu osobistym -  nie poświęcając czegoś lub co gorsze kogoś :(
Gdzie w tym wszystkim jest równowaga?
Mam wrażenie, że miarą sukcesu, ale także i porażek w dzisiejszych czasach staje samotność :( 
Nie mogłam polegać na pojawiających się w moim życiu mężczyznach - więc jestem sama!
Chciałam najlepiej jak potrafię i na czas wykonywać swoje obowiązki - więc poświęcam życie prywatne na to!
Wiem, to moje wybory - tylko w imię czego, ja je wybieram?! Szczerze? - nie wiem!
Czy to oznacza, że nie jestem ambitna?
"Ambicja (łac. ambitio - żądza sławy, czci, uznania; staranie się, szlachetna duma, poczucie własnej godności) - postawa człowieka, cecha charakteru polegająca na silnym poczuciu godności osobistej oparta na stawianiu sobie trudnych celów i dążeniu do ich realizacji"
  https://pl.wikipedia.org/wiki/Ambicja
Tyle Wikipedia - a co ja na to?
Jednak jestem ambitna, ponieważ moim celem będzie pogodzić życie zawodowym z osobistym
- cel sam w sobie w tej chwili najważniejszy, a znalezienie równowagi pomiędzy nimi będzie najtrudniejszą sprawą w ciągu najbliższych dni, tygodni, miesięcy...
Mam nadzieję tylko, że rodzina i przyjaciele  pomogą mi w utrzymaniu tej równowagi - bo bez ich pomocy, moje życie wpadnie w totalny labirynt, z którego ciężko będzie mi samej wyleźć :(
Jednak pomimo tych zawodowych zawirowań optymistycznie patrzę na zbliżającą się wiosnę - która chyba tak jak ja i chce być i boi się przyjść :)
Ale gdy już przyjdzie... aparat w gotowości!!

Ps. Kończąc dziś ten post pomyślałam sobie, że może następnym razem nie czekać na propozycje od innych tylko samej znaleźć to czego się pragnie?! Ale o tym już innym razem :)

A Wy jakie macie ambicje i plany?
Czy dążycie do spełnienia marzeń sami, czy czekacie cierpliwie na nadarzające się okazje?
I jak tam z równowagą w Waszym życiu?

Podobne Posty:

2 komentarze

  1. Ze zdjęcia wynika, że jak tracisz równowagę, to pojawia się radość na twojej twarzy :) Coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko takie złudzenie :) ale na pewno z każdego upadku da się wstać :)

      Usuń

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram