SLOW LIFE - TO TRUDNIEJSZE NIŻ MYŚLAŁAM



Slow life - to nadal life tylko, że wolniej :)


"... Wszyscy żyjemy w takim tempie, tak dokądś pędzimy, coś doganiamy,
z czymś się ścigamy, że zauważenie chwili jest właściwie niemożliwe,
a co dopiero życie nią. "Krystyna Janda "Moja droga B."

W miesiącu czerwcu doczekałam się tego, czego zasadniczo spodziewałam się już od dawna - mój organizm odmówił mi posłuszeństwa. Właściwie to jednak źle to napisałam - po latach oddalania od siebie tego co nieuchronne, musiałam pogodzić się z losem i poddać się operacji, a w jej następstwie rekonwalescencji.

I to nie była ta sytuacja, gdy zastanawiamy się nad czymś długo i wreszcie podejmujemy decyzję. To były okoliczności, kiedy należało zrobić porządek ze zdrowiem, jeśli zależy nam na lepszym życiu, a w konsekwencji - jeśli chcemy żyć.

Paradoksalnie nagle musiałam życiu powiedzieć STOP!

Gdy osiem lat wcześniej miałam przejść swoją pierwszą operację, w głowie miałam niepokojące myśli, dlaczego nie zrobiłam/nie zdobyłam jeszcze tego czego w życiu pragnęłam - niespełnione marzenia odkładane na "jakąś" przyszłość bolały bardziej, niż (jak się później okazało) rana na brzuchu.

Kolejne sześć lat zajęło mi zdobycie tego czego pragnęłam - samochód, studia, mieszkanie.

Małe i większe przyjemności, krótkie podróże, niezapomniane chwile z przyjaciółmi pozwoliły mi poczuć, że dobrze wykorzystuję czas, który każdemu z nas dany jest tylko raz (oczywiście, jeśli nie wierzymy w reinkarnację, w innym przypadku kto wie, kim byliśmy i kim będziemy).
Otwarcie się na świat i życie pozwoliło mi w tym czasie nie tylko poznać wspaniałych ludzi, ale także doświadczyć nowych emocji, doznać niezwykłych przeżyć. Oczywiście to nie jest tak, że tylko pięknie było, same sukcesy i powodzenia - w życiu musi jednak panować równowaga - utrata wieloletnich przyjaciół, kłopoty w pracy, nieporozumienia w życiu osobistym też się zdarzały, lecz nic nie dzieje się bez przyczyny, a w ostateczności konsekwencje własnych decyzji ponosi każdy z nas.

Gdy dwa lata temu usłyszałam, że czas na kolejną operację, która jest nieunikniona i tak naprawdę ostateczna dla mojego ciała - prosiłam o czas. Wiedziałam, że to mnie czeka, lecz nie byłam jeszcze wtedy na to gotowa (bo, to nie jest dobry czas, a w pracy kłopoty i jeszcze chciałam "raz" spróbować...) - wymówek miałam sporo i jak na zawołanie, ale jak się okazało nie byłam także gotowa na życie w bólu. Pomimo tego przeciągałam tę decyzję, aż dwa lata - dziś już wiem, że to cierpienie nie było tego warte - konsekwencją okazał się - strach o własne życie.

Niespodziewanie przestali być ważni INNI - nagle najważniejsza byłam JA.

Nagle podjęta decyzja - "I niech się dzieje co chce!" - postawiła wszystkich wokół mnie w stan "bojowy". Nie było już czasu na zastanawianie co będzie jeśli? jak sobie sama poradzę? kto mnie zastąpi? kto zaopiekuje się kotami? I nawet przez głowę nie przebiegła mi myśl - czy dam radę "potem" żyć? Zdążyłam jeszcze posprzątać mieszkanie, narobić zapasów i już mnie zawieźli do szpitala. Chyba po raz pierwszy w życiu "poszłam" na żywioł, bez planowania, myślenia, kombinowania - od decyzji do operacji minęło raptem 7 dni - w tyle czasu Bóg stworzył świat, a ja zmieniłam życie.

Spodziewałam się, że operacja zmieni moje ciało, poczucie mojej kobiecości, ale zupełnie nie spodziewałam się,
że zmieni moje nastawienie do życia!


OSZCZĘDNY TRYB ŻYCIA - tak brzmiało magiczne zalecenie na karcie wypisu ze szpitala.
Sama je sobie przetłumaczyłam na SLOW LIFE Ela!

Abstrahuję od bólu fizycznego, który towarzyszył mi po operacji, dzięki któremu naprawdę nie mogłam nic robić. Nagle okazało się, że najprostsze czynności trwają w moim wykonaniu o wiele dłużej niż można by sądzić, że mogą trwać. Oczywiście jeśli sądzicie, że nie ma nic prostszego niż zwolnienie rytmu dnia, rytmu działań, gdy jest się w stanie rehabilitacji - to mylicie się!

Przyzwyczajeni jesteśmy, że nasze dni zapełnione są po brzegi obowiązkami, planami, które należy zrobić/wykonać. Owszem zdarza się, że czegoś tam nie zrobimy, nie zrealizujemy, ale nie jest tak, że zostanie to odłożone na "nigdy". Zapominamy w całym tym biegu, że liczy się nasze dobre samopoczucie, relacje z bliskimi, posiadanie przyjaciół. Zapędzeni w kole życia zapadamy się na zdrowiu, czujemy się wypaleni zawodowo, oderwani od rodziny, a często po prostu samotni.

Więc, co będzie gdy nagle przestaniemy to "wszystko" robić? Świat się zawali, ludzie się obrażą?

Nie kochani - nic się nie stanie! Po prostu i zwyczajnie nic się nie stanie.

Jesteśmy tak "święcie" przekonani, że wszystko musimy, że przestaliśmy uważać, że wszystko... MOŻEMY!

A goniąc za codziennością, zapatrzeni w kolejne cele, robiący tysiąc rzeczy naraz - nie zauważamy, że życie jest tu i teraz. Najczęściej taki pościg kończy się smutnymi refleksjami - tyle książek nie przeczytanych, tyle fajnej muzyki nie posłuchanej, tyle filmów nie obejrzanych, tyle miejsc nie zwiedzonych - wymieniać możemy w nieskończoność. Kto z nas choć raz w życiu sobie w ten sposób nie wyrzucał?!

Przecież robimy te rzeczy, bo lubimy. Dzięki temu nasze życie jest urozmaicone, pełne kolorów i marzeń. Więc dlaczego ich nie robimy? - odpowiedź każdego z nas jest taka sama - "Nie mam czasu".

Nieprawdą jest, że nie mamy czasu.

Zawsze jest czas na dobre rzeczy, dobre jedzenie, dobrych przyjaciół - po prostu dobre życie!

A więc Slow Life, by przeżyć życie, a nie tylko odhaczać kolejne zadania z listy życia.

Zwolnijmy, bo nic nie jest warte tego, by życie przeleciało nam niepostrzeżenie. Przestańmy czekać na weekend, na święta, na wakacje... by cieszyć się życiem każdego dnia!

Sięgnijmy po książkę, bez wyrzutów sumienia, że w sumie teraz powinniśmy szlifować swój angielski, dokształcać się zawodowo - oddajmy się we władanie innego świata, innych ludzi - by potem wrócić i spojrzeć na własne życie z zupełnie innej perspektywy.

Posłuchajmy ulubionej płyty - pozwólmy się zatopić w muzyce, wsłuchajmy się w słowa, nauczmy się słuchać - by móc usłyszeć innych.

Połóżmy się na kocu w parku, na kanapie - i nie robiąc zupełnie nic - wsłuchajmy się w siebie, nauczmy się oddychać, medytować - by móc usłyszeć własne pragnienia.

Znajdźmy czas tylko dla siebie - zadbajmy o siebie, zróbmy sobie przyjemność, skupmy się na swoich potrzebach. Ktoś powie, że to egoizm. Tak, ale zdrowy egoizm - przede wszystkim sami dla siebie powinniśmy być ważni, bo wtedy jesteśmy szczęśliwi. A szczęśliwa osoba może dać szczęście innym - jak dać coś czego sami nie posiadamy?!

Wyciszmy się - odłóżmy telefony, komputery, telewizory. Przestańmy ciągle być w kontakcie - świat się nie zawali, jeśli natychmiast nie odbierzemy telefonu. Nie ominie nas żaden nowy news, jeśli na chwilę wyłączymy komputer. W wirtualnym świecie zawsze można powrócić do nowego odcinka serialu, rewelacyjnego programu, lecz w prawdziwym świecie nie mamy szansy powtórki niezapomnianych chwil, uśmiechu drugiego człowieka, łez wzruszenia.

Bądźmy uważni podczas codziennych rutynowych czynności - spowolnijmy ruchy. Podczas zmywania twarzy popatrzmy w lustro, uśmiechnijmy się do siebie, pogłaszczmy się, i nie wyszukujmy nowych zmarszczek, lecz kochajmy to co widzimy.

Przestańmy połykać jedzenie - fast food zamieńmy na slow food. Umówmy się z przyjaciółmi na wspólne zakupy i gotowanie, razem przygotujmy choćby najprostsze danie lub umówmy się, że każdy przyniesie swoje ulubione danie. A następnie wspólnie usiądźmy do jedzenia, delektujmy się jedzeniem, zapamiętajmy smaki, strukturę, zapach i tę przyjemność jaką sprawia jedzenie. Slow food to nie tylko gotowanie z sercem ulubionych potraw, ale także i myśl o tych dla których przygotowuje się jedzenie

Doceniajmy małe sukcesy - zapatrzeni w wielkie cele, zapominamy, że droga życia usiana jest małymi problemami, nad którymi także pracujemy i osiągamy sukcesy. Cieszmy się z małych rzeczy, drobnych kroków to one tworzą te nasze wielkie cele.


Moje wyłączenie z życia zawodowego trwało trzy miesiące - fizycznie, jeszcze nie koniecznie byłam gotowa na powrót, ale psychicznie już tego potrzebowałam. Ciało jeszcze długo będzie "dochodziło" do pełnej sprawności, rany muszą się zagoić, mięśnie zacząć pracować. Psychicznie miniony czas to czas wielu przemyśleń, dochodzenia do pewnych wniosków, podejmowania decyzji , uczenia się nowej JA.

A przede wszystkim był to czas wielkiej cierpliwości. Przyznam się uczciwie, że z tym było najgorzej. Okazuje się, że pomimo tego, iż potrafiłam długo "czekać" na spełnienie marzeń i pragnień, to zupełnie nie miałam cierpliwości do siebie - takiej powolnej. Na początku podstawowe funkcjonowanie zajmowało mi "strasznie" długo czasu - jakbym miała się w tym czasie niby gdzieś śpieszyć?!

Do każdej czynności, którą mogłam już wykonywać bez bólu podchodziłam z radością wręcz nie do opisania. Sukcesem nie było to, że umyłam okno, lecz fakt, że umyłam tylko jedno okno - jednego dnia. Jedna szuflada dziennie też dawała się posprzątać, bez żalu pozostawiałam kolejne na następne dni. Ważne w tym wszystkim był fakt, że po prostu mogę to zrobić - wolniej, za to bez bólu i zmęczenia.

Oczywiście to nie jest tak, że teraz moje życie to tylko slow. Zwłaszcza, że zawodowo obowiązują mnie terminy - płatności, rozliczeń, maile i to wszystko co na pracę się składa. Praca to praca, lecz po pracy ma być życie, a nie praca.

Slow life to według mnie znalezienie równowagi pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę bez utraty samej siebie. To możliwość wyboru pomiędzy pojechaniem samochodem, a pójściem piechotą. W czym różnica? Samochodem dojadę szybciej do celu, nie zmarznę, nie zmoknę i nie zmęczę się - no może, co najwyżej zdenerwuję się korkami, czy nieostrożnymi kierowcami. Ale na pewno nie stracę zbędnych kalorii, nie pooddycham świeżym powietrzem (choć tu akurat temat drażliwy), nie nabiorę kondycji. Za to idąc na pieszo skorzysta na tym nie tylko moje ciało, ale także mój umysł - odpocznie od ciągłej kontroli. Mogę w każdej chwili zatrzymać się popatrzeć na niebo, kwiaty, drzewa. Zrobić zdjęcie, posłuchać śpiewu ptaków, zobaczyć jakieś piękne miejsce. Moja decyzja - moja przyjemność. Wolniej, ale na własnych zasadach.

Slow life - można, choć to trudne :)


 


Podobne Posty:

1 komentarze

Flickr Images

Popularne Posty

Instagram